sobota, 11 października 2014

Krem z dyni

Było już ciasto z dyni, był pasztet i dyniowe nadzienie w cukinii ;) teraz kolej na zupę ;) w sumie to od zupy powinno się chyba zaczynać, ale... powiedzmy, że najlepsze zostało na koniec ;)

Przepis prosty, nieskomplikowany, a zupka smaczna ;)

Krem z dyni

1 dynia hokkaido (ok. 1,2 - 1,5 kg)
1 puszka mleczka kokosowego
1 pietruszka
1 marchewka
kawałek selera (korzeń)
2 ząbki czosnku
kawałek imbiru
gałka muszkatołowa
chili
sól 
pieprz

Warzywa myjemy, kroimy w kostkę i gotujemy w osolonej wodzie. Gdy warzywa będą miękkie, odcedzamy je i rozdrabniamy blenderem podlewając wywarem w razie potrzeby. Zmiksowane warzywa zalewamy wywarem warzywnym, dodajemy mleczko kokosowe, rozgnieciony czosnek, gotujemy chwilkę i doprawiamy do smaku gałką muszkatołową, chili, pieprzem i solą. Dodajemy także starty imbir. Podajemy z grzankami i śmietanowym kleksem ;)

smacznego ;)


piątek, 10 października 2014

Pyry z gzikiem - powrót do korzeni

Dzisiaj zrobimy sobie przerwę dyniową ;) w końcu nie samą dynią człowiek żyje ;)

Plan był taki, żeby ulżyć nieco Moni, która za dynią nie przepada...

Monia ma anginę, więc siedzimy w domu na przymusowym "urlopie", czasu mamy więcej niż normalnie to... trzeba wymyślać co na obiad będzie... szybki przegląd lodówki, w której... pół dyni zerka zalotnie ;) nieeeee... nie zrobię tego córce ;) na wyższej półce leży twaróg...

Hmmm... zaświtał mi pewien pomysł pytam więc pannę córkę co by powiedziała na "pyry z gzikiem"?
Córka zmarszczyła nos, przymrużyła oczka i pyta: "a co to jest?"
Tu matce skóra na karku ścierpła! Jak to córka rodowitej Poznanianki nie wie co to pyry z gzikiem??? Ta zniewaga... dobra..., spokojnie... Panna córka tylko półkrwi Poznanianka, urodzona w Opolu... ma prawo nie wiedzieć, ale za to matka ma obowiązek opowiedzieć i dać spróbować ;)
Mówię więc córce, że to ziemniaki w mundurkach i twarożek ze śmietaną - padło sakramentalne: "będziesz jadła?" padła też odpowiedź: "będę"

Zabrała się więc matka za szorowanie ziemniaków ;) wrzuciła je do osolonej wody ;) nawet gaz podpaliła pod garnkiem ;)

Z lodówki wydobyła twaróg i śmietanę ;) do miski wrzuciła
500g twarogu
mały kubeczek śmietany 12%

na desce pokroiła cebulkę ze szczypiorem i do twarogu ze śmietaną wrzuciła jeno cebulkę, bo panna córka za zieleniną nie przepada...

Twaróg, śmietanę i cebulkę potraktowała matka solą i pieprzem, wymieszała wszystko i wstawiła do lodówki ;)

Gdy pyry się ugotowały matka je odcedziła, przekroiła na pół, łyżeczką wydrążyła trochę ze środka i powstały dołeczek wypełniła gzikiem ;) wersję Jaśka i swoją posypała matka szczypiorkiem ;)


Obiad matka podała... Jasiek pałaszował ze smakiem, a Monia.... 
A Monia rzekła ino "nie będę tego jadła!"
ja: dlaczego? przecież Cię pytałam... mówiłam, że pyry z gzikiem to ziemniaki z twarogiem i powiedziałaś, że zjesz...
Monia: ale ten twaróg nie jest słodki! nie będę jadła!

No ludzie.... trzymajcie mnie... pyry z gzikiem na słodko???? Litości!!!

I w ten prosty i nieskomplikowany sposób... ten prosty i nieskomplikowany obiad został jeszcze bardziej uproszczony... Monia wciągała "pyry z masłem" ;) nie na słodko ;) ale jej smakowało ;)

P.S. po tej przygodzie widzę, że muszę dzieciakom pokazać swoje kulinarne korzenie ;) staromodnych, poznańskich przepisów możecie się spodziewać ;)



czwartek, 9 października 2014

Cukinia z dyniowym farszem - cz.3 dyniowej serii ;)

Miał być dyniowy cykl to jest dyniowy cykl ;)
W części trzeciej dynia jest nieco zakamuflowana... To przez Monikę - nie podziela miłości do dyni, więc czasem trzeba trochę ostrożnie ;)
Monia za to lubi cukinię ;) leżała taka przerośnięta biedaczka w lodówce i czekała na swoją kolej ;) Niestety dynia hokkaido rządzi w naszej kuchni ;) Co zrobić, żeby nie usłyszeć od panny córki "znowu dynia? nie będę jadła!"? Dynię trzeba schować i dyskretnie przemycić ;) No i tak cukinia stała się kurierem - przemytnikiem ;) Nafaszerowałam ją różnościami, w tym... dynią ;)

Cukinia z dynią ;)

1 spora cukinia
300g mielonego mięska (z łopatki lub szynki)
300g dyni (u nas hokkaido)
200g pieczarek
2 cebule
4 ząbki czosnku
1 czerwona papryka
1 zielona papryka
sól
pieprz
zioła

Wszystkie warzywa myjemy, cukinię przekrwawmy wzdłuż, wydrążamy, solimy i odstawiamy na chwilkę. W tym czasie podobnie postępujemy z dynią, której jednak nie solimy, a kroimy w kostkę podobnie jak pozostałe warzywa. Mięso wrzucamy na patelnię i podsmażamy z cebulką, dodajemy czosnek, pokrojone pieczarki, papryki i dynię. Dusimy ok. 20 minut. Z wydrążonej cukinii wylewamy wodę i napełniamy łódeczki farszem mięsno-warzywnym. Przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180st. C na ok. 40 minut, następnie zdejmujemy folię aluminiową i dopiekamy jeszcze 15 minut.

Smacznego ;)




* czas pieczenia uzależniony jest od wielkości cukinii - większa (grubsza) musi piec się dłużej ;)

wtorek, 16 września 2014

Pasztet z dyni i kaszy gryczanej

Zaopatrzyłam się w dynie na zapas ;) Hokkaido spogląda na mnie z kuchennej szafki, z lodówki, "zaczepia" mnie na targu ;)

Dzisiaj zapraszam na testowy przepis na pasztet z dyni i kaszy gryczanej ;)

W zasadzie wymyśliłam sobie piękny żółty pasztet z dyni hokkaido i kaszy jaglanej, ale okazało się, że jaglanka "wyszła" - w szafce w kąciku stała paczka kaszy gryczanej palonej... przydała się ;) Kolor i tak jest żółciutki, i jeszcze ten smak... ;) nie jest źle ;) jest dobrze ;) słodko - ostro ;)



Pasztet z dyni i kaszy gryczanej

80 dkg dyni hokkaido (po usunięciu pestek)
15 dkg kaszy gryczanej palonej
1 marchewka
1 pietruszka (nać też może być)
kawałek selera (zarówno korzenia, jak i naci)
1 cebula
2-3 jaja
pieprz, sól, chili - do smaku
2 łyżki oleju

Kaszę gotujemy w osolonej wodzie ok. 10-12 minut, w tym czasie ścieramy na tarce o grubych oczkach dynie, marchew, pietruszkę i seler, cebulę siekamy i wszystko razem wrzucamy na rozgrzany olej - dusimy do momentu zeszklenia się warzyw. Kaszę odcedzamy i dodajemy do warzyw - to jest ten moment, kiedy używamy przypraw do smaku ;) Dynia hokkaido jest lekko słodkawa, więc warto potraktować ją chili ;) do doprawionej masy wbijamy jaja i dokładnie mieszamy. Przekładamy wszystko do długiej keksówki (u mnie 35 cm) wyłożonej papierem do pieczenia, przykrywamy folią aluminiową i pieczemy przez 45 minut w temp. 180 st. C, po czym odkrywamy i dopiekamy przez kolejne 15 minut.

Smacznego ;)

piątek, 12 września 2014

Jasiek i muffinki

Tym razem nie będzie konkretnego przepisu ;)

albo nie... będzie przepis, ale nie na muffinki jako takie ;) jeśli już koniecznie chcecie zrobić muffinki to zapraszam TUTAJ ;)

W tym poście w roli głównej wystąpi Jasiek ;) smakosz, fan blogerek kulinarnych i początkujący kuchcik ;) przepis na jajecznicę, własnoręcznie przez Jasia spisany też już podawałam ;)

Jasiek ma 9 lat, wyrósł mi synek nie wiadomo kiedy ;) niedawno ocknęłam się, że ja w jego wieku.... nie umiałam ukroić sobie chleba :-P tak, tak... długo byłam jedynaczką, rodzice trzęśli się nade mną, noża do ręki nie dawali "bo się potniesz".

Byłam mniej więcej w wieku Jasia, gdy prosiłam młodszego brata, żeby mi chleb ukroił, bo... ja nie umiem, boję się ostrego noża <wstyd>

Jak to często bywa - popełniamy błędy naszych rodziców. Tak ten świat jest stworzony, że najlepiej uczymy się na WŁASNYCH błędach ;) po tylu latach powtórzyłam scenariusz "bo się potniesz" we własnym domu, ale zauważyłam go i.... wprowadziłam pewne systemy naprawcze ;)

Jasiek został wdrożony w życie kuchenne ;) robi nam w soboty jajecznicę, pomaga przy pieczeniu ciast i... zaczyna sam piec ;) ma przy tym radochę ;)

chcecie zobaczyć? no to zapraszam do naszej kuchni ;)

waga w kuchni musi być ;) tak jak czapka i fartuch ;)

no... chyba dosyć tej mąki...

a cukier to do drugiej miski... o... tyle styknie ;)

coby muffinki wyrosły - proszku dodam ;)

i teraz zaczyna się zabawa... upssss... jajo się wzięło i trochę zepsuło :/

bleeee... mam "ujajone" palce....

dobra.... przez mycie rąk zapomniałem co dalej... ale mam przepis ;)

a ta skorupka to co tu robi??? wyłaź!

jak to było? mokre do suchych? no to już ;)

ciężko trochę, ale dam radę ;)

oooo... już lżej się kręci ;)

matka zapakowała ciasto w "papilotki" - zaraz babeczki pójdą do "solarium" 

opalone babeczki czyli muffinki z czekoladą by Jasiek ;)


Drodzy Rodzice ;) nie bójcie się wpuszczać dzieci do kuchni ;) taki 9-latek jest mega szczęśliwy jak może coś dla rodzinki przygotować, a i Wam będzie na duszy lżej ze świadomością, że dziecko z głodu nie umrze ;)

środa, 10 września 2014

Dynia, dyńka, dynieczka - cz. 1 - ciasto drożdżowe z dynią

Zacznę od wyznania ;) kocham dynie ;) szczególnie hokkaido skradła moje serce i kubki smakowe ;) 
Ostatnio jest jej u nas pełno, wrzucam ją do czego się da, o ile... nie zjem samej, upieczonej...mniam ;)

Dyniowy cykl zaczynam od... ciasta drożdżowego ;) na słodko ;) właśnie z dynią hokkaido ;) bo lubimy ciasta z warzywami ;) na blogu mamy przepis na ciasto ze szpinakiem, w kolejce do publikacji czeka ciasto z cukinii ;) powiedzmy, że lekko oszukujemy się, że jedzenie ciasta z warzywami to tak jakby jedzenie.... sałatki ;) a sałatki nie tuczą :-D w każdym razie, można śmiało odpowiedzieć, że na podwieczorek jadło się warzywa ;) 

Dynia ta jest zwarta, po upieczeniu aksamitna... po prostu pyszna ;) bazą może być ciasto drożdżowe takie jakie lubicie ;) 
u nas wersją podstawową jest ten przepis na ciasto drożdżowe z tą różnicą, że owoce zastępujemy umytą, obraną ze skórki i pokrojoną w kostkę dynią hokkaido ;)


cała reszta przepisu pozostaje bez zmian ;) ciasto z tego przepisu nie jest bardzo słodkie i fajnie się komponuje ze smakiem dyni ;) no i ładnie to wszystko wygląda ;)



Próbujcie, bo warto ;) 

To nie koniec naszych dyniowych przepisów ;) już wkrótce... dynia na ciepło, ale jeszcze obsadzona w roli drugoplanowej ;) wypatrujcie ;)



sobota, 6 września 2014

Ryžový nákyp – ciasto ryżowe z owocami i twarogiem


Swego czasu często bywałam na Słowacji – krainie zameczków stojących na porośniętych lasem wzgórzach. W czasie tych wycieczek zwykle próbowałam przeróżnych kluseczek, z których słynie Słowacja i dań z jagnięciny, bo w tamtych czasach była dla mnie całkowitą nowością. 
Podczas jednego z moich pobytów w bajkowej Słowacji, w restauracji pod Nitrą zamówiłam ryžový nákyp.
Ryžový nákyp już na samym początku stwarza problemy do jakiej kategorii go zakwalifikować… W języku słowackim „nákyp” to ciasto.... Ciasto ryżowe występuje tam w wielu wersjach – najczęściej z owocami. W Polsce jego odpowiednikiem jest ryż zapiekany z jabłkami, który podaje się na…obiad.


Poniżej przedstawiam przepis i sposób wykonania, a decyzję kiedy podać nákyp pozostawiam Wam ;) 

Ryžový nákyp 

Składniki: 

500 g białego ryżu 
250 g twarogu 
125 g masła 
4 łyżki cukru 
3 łyżki cukru pudru 
2 duże lub 3 małe jaja 
1 litr mleka 
0,7 litra wrzącej wody 
cukier waniliowy 
2 łyżki oleju 
1 łyżeczka proszku do pieczenia 
sól 
bułka tarta 
owoce (najlepiej z kompotu - tutaj pigwy) 


Wykonanie: 

Ryż przebieramy (znaczy się: brzydkie ziarenka i.... ewentualnych nielegalnych imigrantów wywalamy), myjemy i prażymy w garnku na rozgrzanym oleju zalewając go po chwili wrzącą wodą (ok. 0,7 l). Dodajemy cukier kryształ, cukier waniliowy, sól, masło (ok. 50 g) i gotujemy często mieszając. Gdy ryż wchłonie wodę wlewamy do garnka mleko i gotujemy ryż do miękkości, po czym zostawiamy do wystygnięcia. 

Następnie rozdzielamy białka od żółtek, białka ubijamy na sztywno z odrobiną soli. W osobnym naczyniu ubijamy żółtka z masłem (ok. 50 g) i cukrem pudrem. Do wystudzonego ryżu dodajemy masę z żółtek i ubite białka, dodajemy proszek do pieczenia i dokładnie łączymy ze sobą. Do wysmarowanej masłem i wysypanej tartą bułką formy wykładamy połowę ryżu, na ryżu układamy owoce i posypujemy je twarogiem, a następnie przykrywamy resztą ryżu i wierzch smarujemy masłem. Wstawiamy do nagrzanego do temperatury 160 st. C piekarnika i pieczemy ok. 40 minut. 

Smacznego! 

PS. Słowacy podają do nákypu kompot, więc może to jednak danie obiadowe? ;)

fot. Amelia Olszewska

piątek, 5 września 2014

Ciasteczka orzechowe - Hasselnødssmakåger

Lubię ciasteczka ;) 
Bo zawsze się udają ;) 
Bo zakalca nie ma prawa być ;)
Bo wielkość jest w sam raz ;)

Lubię orzechy ;)
Bo tak! i koniec_sto_kropek ;)

Wiosną zaczęłam poszukiwania jakiegoś specjału kuchni duńskiej... na Piknik Europejski ;) zawędrowałam wtedy na Pistachio znalazłam ciasteczka ;) orzechowe ;) i do tego duńskie ;)

Przepis trochę zmodyfikowałam ;) bazą był mój wypróbowany przepis na kruche ciasteczka maślane ;) w moich ciasteczkach jest więcej orzechów..., bo akurat kupiłam paczuszkę 150g... miałem te kilka sztuk odłożyć (i tak bym je zżarła :-) )? Zawsze to przyjemniej zjeść ciasteczka trochę bardziej orzechowe ;) Z tych kombinacji wyszedł mi taki oto przepis i ciasteczka ;)

Ciasteczka orzechowe

250g mąki
100g cukru
125g miękkiego masła
1 duże lub 2 małe jaja
¼ łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
150g orzechów laskowych

Orzechy wkładamy do piekarnika nagrzanego do 150 st. C. na ok. 5 minut, po czym zdejmujemy z nich skórkę i mielimy (ja mielę za pomocą starego młynka do kawy).
Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę, dodajemy jajo (lub jaja) i znów miksujemy. Dodajemy suche składniki i wyrabiamy miękkie, puszyste ciasto, po czym zawijamy je w folię i wkładamy do lodówki na minimum godzinę.
Po schłodzeniu formujemy z ciasta kuleczki wielkości orzecha włoskiego, układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i spłaszczamy widelcem robiąc charakterystyczną „kratkę” na ciasteczku. Pieczemy ciastka w temperaturze ok. 200 st. C na złoty kolor (ok. 8 minut)


Smacznego!





sobota, 28 czerwca 2014

Śniadaniowo - jajecznica ze szpinakiem

Dzisiaj tak zwyczajnie, śniadaniowo, domowo ;)

Długo myślałam, czy zapodawać przepis na takie pospolite danie jak jajecznica na blogu... no ale doszłam do wniosku, że nasz blog też jest taki zwyczajny, domowy, że do jajecznicy pasuje ;) a jajecznica do bloga ;) a co ;)

smaczku dodaje też fakt, że pierwszą samodzielnie wykonaną przez Jaśka potrawą była... jajecznica ;)

Teraz przerobiliśmy trochę przepis... a nie... "przerobienie przepisu" to lekka przeginka - dodaliśmy jeden składnik ;)

czyli... SZPINAK ;) jaja ;) cebulka ;) masło ;) sól ;) pieprz ;) ewentualnie żółty ser ;)

"jajówa" ze szpinakiem wygląda tak


a jeśli ktoś nie wie jak zmontować jajecznicę to za wzór niech mu posłuży własnoręcznie spisany przez Jaśka (Jasiek miał wtedy z 7-8 lat)  sposób wykonania ;) nauczycielem był dziadek <3



wtorek, 24 czerwca 2014

Żarłostacja vol. 3 i leśny mech

Niedziela - 22.06.2014 r. plac przed Kofeiną 2.0 działo się, oj działo... ;)
Jeśli nie było Was na tej imprezie rzucam sznurkiem poczytajcie i zaznaczcie w kalendarzach weekendy na przełomie września i października - wtedy najprawdopodobniej zaprosimy Was na 4. edycję Żarłostacji ;)

Żarłostacja vol. 3 naszym okiem? No cóż... pierwszy raz na Żarłostacji karmiliśmy ludzi ;) wcześniej działaliśmy w brygadzie logistycznej ;) teraz przyszło mi do głowy, żeby zająć stanowisko przy garach ;) w piątek jeszcze luzik... w sumie co ja mam do zrobienia? 2 ciasta - pikuś, serniczki - chwilka, pasztet - no problem... No i w sumie samo to pieczenie/gotowanie nie było aż tak straszne i uciążliwe, ale nerw był... w sobotę zaczęłam pakować manatki... tacki, łyżeczki, widelczyki, rękawiczki, chorągiewki z nazwami dań, szczypce, noże... cuda na kiju... co się położyłam do łóżka to mi się przypomniało o czymś.... Eee, lepiej zapakować teraz, bo rano mogę zapomnieć... No i tak kilka razy było, a ostatecznie w łóżku wylądowałam o 3:30... a rano...trzeba wstać, nakarmić dzieciaki, żeby nie wyżarły zawartości skrzynki i.. w drogę ;)

Pierwsze co zrobiłam rano to sprawdzenie pogody - sucho ;) no tak - grunt, żeby nie padał deszcz ;) Spakowaliśmy cały majdan, zapakowaliśmy się windy, wychodzimy z klatki i.... pada :-( no cóż... dojechaliśmy pod Kofeinę i.... przestało padać ;)
Namioty były już rozstawione, ale trzeba było ponakrywać stoły, poprzyklejać nasze "obrusy" żeby nie odfrunęły z wiatrem i nim się nie obejrzałam była 11:40 ;) za 20 minut zaczynamy... Fajnie tylko.... coś ludzi nie ma :-( Polecieliśmy do kuchni po smakołyki, zaczęliśmy rozstawiać na stołach i... matulu! a skąd tu tyle narodu? Serio - nie wiem skąd się ludkowie wzięli ;) Jasiek ma teorię, że to za sprawą proszku fiu ;)

Zaczęła się impreza ;) naszych smakołyków było mało, bo trochę się strachałam czy ktoś będzie miał na nie ochotę ;) Dziękuję za te wszystkie miłe słowa i przyrzekam, że jesienią przygotuję więcej jedzonka ;)
Najszybciej skończył się LEŚNY MECH ;) Niektórzy nie wierzyli, że ciasto nie zostało zabarwione jakiś chemicznym środkiem i z lekkim niedowierzaniem przyjmowali moje wyjaśnienia, że sprawcą zielonego koloru jest szpinak... i że to coś jest... słodkie ;) 


Dla wszystkich amatorów LEŚNEGO MCHU ;) i dla wszystkich niedowiarków podaję przepis - sami sprawdźcie czy to szpinak, czy barwnik spożywczy ;)

LEŚNY MECH

ciasto (na blachę 25x35cm)
3 jaja
1 szklanka cukru
1 szklanka oleju
2 szklanki mąki krupczatki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
450g rozdrobnionego szpinaku

przełożenie (wersja z Żarłostacji)
300ml śmietanki 30%
2 śmietan-fixy
1 łyżka cukru pudru

Jaja ubijamy z cukrem, powoli, cienką strużką dodajemy olej cały czas ubijając masę. Dodajemy krupczatkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia, ubijamy do połączenia się składników i dodajemy odsączony szpinak - mieszamy drewnianą łyżką, wylewamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i pakujemy na 50 - 60 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 st. C ;)

Po upieczeniu studzimy ciasto, przekrawamy na pół - dolny placek smarujemy ubitą śmietaną (wersja z Żarłostacji) lub powidłami (wersja ze zdjęcia) i nakładamy drugi placek "do góry nogami" - chodzi o to, że po upieczeniu wierzch jest brązowy, a nie zielony, a my chcemy na górze uzyskać piękny zielony kolor ;) Jak już mamy piękny zielony mech - możemy go udekorować ;) u nas były to jagody, poziomki i cukrowe motylki ;)

Taką wersję szpinaku milej się chyba konsumuje ;) SMACZNEGO ;)






A tu my (i nie tylko) w obiektywie Michała Nowika - Michał - stokrotne dzięki za fotki :-)

matka ;)

Monia <3 


Jasiek z Adasiem i Łukaszem - zwycięzcą pierwszej edycji programu Hell's Kitchen Piekielna Kuchnia ;)


dream team <3 


 happie dream team ;)



do zobaczenia jesienią ;-)



sobota, 21 czerwca 2014

Drożdżowe ciasto z owocami

Jeszcze dwa lata tamu truskawki w naszym domu właściwie nie istniały. A jak już się jakoś w tym domu znalazły to były zjadane cichaczem, po kryjomu, w tajemnicy przed Monią, która jak truskawki lubiła, tak była na nie uczulona :-( wystarczyły 2-3 truskaweczki, żeby młoda była obsypana drobnymi czerwonymi krostkami :-(

W tym roku po nieśmiałych próbach z surowymi truskawkami i po... braku reakcji alergicznej, po kolejnych eksperymentach i... braku reakcji alergicznej... rzuciliśmy się na truskawki ;) przyznaję - w tym sezonie nie było ciasta z rabarbarem ;) ciasta były ;) np. maślankowe z poprzedniego wpisu, ale ZAWSZE Z TRUSKAWKAMI ;)

Pytanie z czym będzie tytułowe drożdżowe nie jest chyba trudne ;)

Ciasto drożdżowe z truskawkami ;)


Ciasto:
3 szkl. mąki pszennej
4-5 dkg świeżych drożdży
1 szkl. mleka
10 dkg stopionego masła
1 jajo
0,5 szkl. cukru
szczypta soli
2 łyżeczki cukru waniliowego
owoce sezonowe - tu... truskawki

Kruszonka:
10 dkg cukru
10 dkg masła
10 dkg mąki pszennej
4 dkg wiórek kokosowych

Z drożdży, łyżeczki cukru, łyżki mąki i ok. 2 łyżek mleka robimy rozczyn i zostawiamy na 15-20 minut do wyrośnięcia. W tym czasie roztapiamy masło. Do wyrośniętego rozczynu dodajemy suche składniki wraz z wystudzonym masłem. Mieszamy drewnianą łyżką ok. 15 minut i zostawiamy do wyrośnięcia - ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto układamy w prostokątnej blaszce, na ciasto wykładamy owoce i posypujemy kruszonką. Wstawiamy do lekko nagrzanego piekarnika (ok. 120 st. C) i po ok. 10 minutach podkręcamy temperaturę do 180 st. C i pieczemy jeszcze ok. 30 minut - do zrumienienia wierzchu i tzw. "suchego patyczka"



SMACZNEGO ;)





piątek, 20 czerwca 2014

Maślankowe ciasto z truskawkami

Truskawki w tym roku nie szokują swoją ceną ;) można niemal codziennie kupować i... eksperymentować ;)
O ile nie pociągają nas truskawkowe przetwory - ja nie przepadam za tą "zabawą" a dzieciaki za efektami tych "zabaw", o tyle truskawki w ciastach... mniam ;)

dzisiaj pierwsza wersja ciacha truskawkowego ;) wilgotny placek maślankowy ;)
zapraszamy ;)

Maślankowe truskawkowe LOVE ;)


Ciasto:
2,5 szkl. mąki pszennej
1 szkl. maślanki
3/4 szkl. cukru
2 duże jaja
0,5 szkl. oleju
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

Kruszonka:
10 dkg cukru
10 dkg masła
15 dkg mąki pszennej

Jaja ubijamy z cukrem, dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia, maślankę i olej i miksujemy do połączenia składników. Ciasto wylewamy do prostokątnej blaszki, układamy owoce i posypujemy kruszonką (wszystkie składniki rozcieramy paluchami). Pieczemy ok. 40 minut w temp. 180 st.C.



PS. a tu złapana na gorącym uczynku w swoim pokoju.... "pomagierka - porywaczka" ;)


czwartek, 19 czerwca 2014

PASZTET Z JAJ I PIECZAREK

Żarłostacja zbliża się wielkimi krokami ;) już w najbliższą niedzielę spotkamy się z Opolanami (i nie tylko) żeby poczęstować ich blogerskimi smakołykami ;)

Przy poprzednich edycjach pomagaliśmy logistycznie ;) tym razem będziemy też gotować ;)

oto nasza propozycja (jedna z kilku)

PASZTET Z JAJ I PIECZAREK

400g pieczarek
10 ugotowanych na twardo jaj
2 surowe jaja
5 łyżek kaszy manny 
2 łyżki gęstej śmietany
2 łyżki majonezu
8 łyżek startego żółtego sera
liście botwinki
1 cebula
sól, pieprz i mielona papryka do smaku

Jaja gotujemy na twardo. W tym czasie czyścimy pieczarki i trzemy je na tarce o dużych oczkach, siekamy cebulę i podsmażamy na oleju razem z pieczarkami - smażymy aż do odparowania soku, który "puszczą" pieczarki. Ugorowane i ostudzone jaja obieramy ze skorupek i trzemy na tarce o grubych oczkach. Jaja łączymy z pieczarkami i cebulą, dodajemy posiekane liście botwinki, starty ser, śmietanę, majonez i kaszę mannę. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i papryką mieloną - próbujemy - jeśli smak nam odpowiada dodajemy surowe jaja, mieszamy dokładnie i wlewamy do keksówki wyłożonej folią aluminiową lub papierem do pieczenia. Keksówkę przykrywamy folią aluminiową i pieczemy pasztet w temperaturze 200 st.C przez ok. 45 minut, po czym zdejmujemy folię aluminiową z keksówki i pieczemy kolejne 20 minut. Kroimy dopiero po całkowitym wystudzeniu!




SMACZNEGO ;)

Zupa z czerwonej soczewicy

Ciepło się ostatnio zrobiło. Więcej czasu spędzamy poza domem - na gotowanie nie bardzo jest czas... A jeść chce chce... na coś smacznego ma się ochotę ;)

no to już spełniamy marzenia - szybko i smacznie będzie ;)

ZUPA Z CZERWONEJ SOCZEWICY  (3 porcje)

200g czerwonej soczewicy
2 marchewki
1 pietruszka - korzeń
1 ziemniak
1 cebula 
kawałek pora i selera
zieleninka (natka pietruszki, lubczyk, zielona cześć pora i selera)
ziele angielskie (ziarna)
pieprz ziarnisty (4-5 ziaren)
sos sojowy
sól

Cebulę zeszklić na oliwie, dodać pokrojony por i starte na tarce marchewki i całą resztę - poddusić chwilkę, zalać woda, zagotować, dodać wypłukaną soczewice, zagotować, pozbyć się piany dodać ziele angielskie, pieprz i zielininki, wrzucić pokrojonego w kostkę ziemniaka i doprawić solą, sosem sojowym i czym tam się chce ;)






PS. jeśli chcemy zmiksować zupkę na krem musimy wyłowić zieleninę, żeby nie stracić pięknego pomarańczowego koloru zupki ;)


SMACZNEGO ;)

sobota, 26 kwietnia 2014

Ciastuszko jagluszko

Jeszcze niedawno kasza jaglana była nam obca. W domu rodzinnym nie jedliśmy jej nigdy, sama też nie tykałam się jej wcale, jakby wypierając ze świadomości jej istnienie. Tak się złożyło, że ostatnio o kaszy jaglanej zrobiło się głośno ;) Że zdrowa, że wartościowa, że wzmacnia odporność... Co z tego, skoro dzieci nie podzielały ogólnego zachwytu na żółtymi kuleczkami, które w dodatku jakieś takie twarde ciągle były... matka próbowała kilku potraw z jaglanki, czego efektem był... przypalony garnek ;)
Do czasu ;) pewnego pięknego dnia, na pewnej fajnej grupie na FB, pewna super koleżanka zapodała przepis na... ciastuszko jagluszko ;) przepis mi się spodobał, ale jakoś w domu nie było jaglanki... z czasem też na bakier byłam, ale... dzieci chorują! Kiedy Moni się zachorowało, matka miała więcej czasu ;) kupiła kaszę jaglaną i...uczyniła to ;)

Dlaczego tak mi się spodobało to ciasto?
Bo nie ma w składzie jaj, mąki i...cukru ;) Bo jest proste - ma tylko 4 składniki i w zasadzie robi się samo ;) a pachnie i smakuje cudownie ;) moje niecierpiące kaszy jaglanej dzieciaki wcinąją ciastuszko jagluszko aż miło ;)

czego potrzebujemy do zrobienia ciastuszka?

400g kaszy jaglanej
1,7 kg jabłek
cukier wanilinowy 
bakalie (suszona żurawina, rodzynki, orzechy....)

jak robimy ciastuszko?

kaszę jaglaną moczymy min. 8 godzin. Jabłka obieramy, ścieramy na tarce o dużych oczkach, dodajemy odcedzoną kaszę jaglaną, cukier wanilinowy i bakalie - wszystko mieszamy i wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 1,5 godziny w temperaturze 180 - 200st. C. 

Banalnie proste i mega zdrowe ;) jeśli ktoś ma ochotę sprawdzić to zapraszam na jutro od 14:00 na Dni Opola do Amfiteatru Opolskiego ;)



PS. Kasia z Podlasia ;) dzięki za odczarowanie jaglanki w naszym domu :-*

niedziela, 2 lutego 2014

Królik w sosie śmietanowo - pieczarkowym

Panna Córka miała swego czasu ogromne problemy ze skórą :-( Byłyśmy na diecie eliminacyjnej - jakoś przeżyłyśmy, choć nie powiem...kawa bez mleka to był dla mnie wtedy dramat ;)
Alergia Młodej była głównym powodem założenia przez Dziadka... hodowli królików ;) Ponoć mięso królika jest idealne dla maluchów ;)
Monia na króliczki mówiła "TOLICI" i bardzo je polubiła ;) Ze względu na Pannę Córkę nie mówimy więc głośno jakie mięsko jest na obiad... Tym bardziej, że ona lubi TO mięsko ;)

Do przyrządzenia "Tolici" czyli królika w sosie śmietanowo - pieczarkowym potrzebne nam będą:

Królik
mleko
pieprz
sól 
przyprawa do...kurczaka ;)
tymianek
czosnek
mąka
pieczarki
śmietana 18%
olej i margaryna do smażenia

Mięso królika myjemy i zalewamy mlekiem - odstawiamy na 2 godziny do lodówki. Po tym czasie wyjmujemy mięso z mleka, płuczemy i przyprawiamy solą, pieprzem, tymiankiem, przyprawą do kurczaka.... tak, uwielbiam tę mieszankę i dodaję ją do prawie wszystkiego ;) 
Królika odstawiamy znów na 2-3 godzinki do lodówki. 
Po wyjęciu królika z lodówki oprószamy go lekko mąką i smażymy na rozgrzanej mieszance margaryny i oleju z obu stron, przykrywamy pokrywką i dusimy ok. 1,5 godziny podlewając od czasu do czasu wodą. 
Pieczarki czyścimy, kroimy na ćwiartki i wrzucamy na patelnię z króliczkiem... dusimy kolejne pół godzinki, następnie wyjmujemy mięso, w razie potrzeby dolewamy wody i śmietaną z odrobiną mąki zabielamy sos ;)

Poniższa wersja to efekt kompromisu - Monia zażyczyła sobie kopytek do mięska, a Jasiek optował za marynowaną papryką ;)


 SMACZNEGO :-)

piątek, 31 stycznia 2014

Zapiekanka szpinakowo - pomidorowa

Dzisiaj na blogu miał pojawić się inny przepis, ale na prośbę cioci Karoliny zmieniamy plany i pokazujemy co dzisiaj jedliśmy na obiadek ;) Choroba matki czasem na swoje plusy ;)

Matka robiła podchody... Panna Córka szpinaku nie lubi... Zwykle robiłam tę zapiekankę, gdy młodej z nami nie było, ale że dzisiaj taki śmieszny dzień, gdy matka rzuca się po kuchni i robi 1001 potraw na raz, doszłam do wniosku, że nawet jeśli Panna Córka wzgardzi zapiekanką ze szpinakiem, z głodu nie zemrze ;)

No i co? Panna Córka zaznaczając z płaczem, że "tego zielonego" jeść nie będzie, zapewniona, że Jasiek chętnie "to zielone" przygarnie... zjadła wszystko ;) Tak, ten przepis ma moc ;) tę zapiekankę pałaszują nawet zaciekli wrogowie szpinaku ;) 
Musicie spróbować ;)

Łapcie przepis (proporcje na naczynie żaroodporne o średnicy 18cm):

150g makaronu (u nas grube wstążki)

250g szpinaku
2 ząbki czosnku
1 serek topiony śmietankowy - "trójkącik"
2 łyżki fety
1 łyżka śmietany 18%
0,25 szklanki startego żółtego sera
pieprz

0,5 puszki pomidorów
0,5 łyżeczki soli
0,5 łyżeczki cukru
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
pieprz
bazylia
oregano

0,5 szklanki tartego żółtego sera (do posypania wierzchu)

________________________________________________________________________

Wszystko mamy? To do garów ;)

Makaron gotujemy w osolonej wodzie - al dente ;)

Szpinak dusimy z wyciśniętym czosnkiem, serkiem topionym, fetą, pieprzem, dodajemy śmietanę i na końcu żółty ser ;)

Podsmażamy cebulkę na odrobinie oleju, dodajemy wyciśnięty czosnek oraz pomidory i doprawiamy solą, pieprzem, cukrem, ziołami. Dusimy wszystko do uzyskania odpowiedniej konsystencji - sosik nie może być za rzadki, żeby nam przez makaron nie przeleciał ;)

Dno naczynia żaroodpornego smarujemy olejem, wykładamy makaron


Makaron polewamy obficie sosem pomidorowym






a na koniec masę szpinakowo - serową ;)


jak zapiekanka to na wierzchu musi się znaleźć... tarty żółty ser ;)

z boku wygląda to tak


Naczynie żaroodporne przykrywamy i pakujemy do piekarnika do temp. 180st.C na ok. 20 minut ;)

Po tym czasie nasza zapiekanka wygląda tak ;)



SMACZNEGO :-)

niedziela, 19 stycznia 2014

Orkiszowe muffinki z bananem i czekoladą

Jadą goście, jadą ;)
Goście wyjątkowi, bo już za kilka dni ich święto ;) Pewnie już się domyślacie o kogo chodzi ;)
Naszymi gośćmi będą Babcia i Dziadek ;)

Dzieciarnia postawiła na coś słodkiego ;) MUFFINKI :-)
Niestety poświąteczne brzuszki są nieco za bardzo zaokrąglone, więc choć jeden składnik postanowiliśmy "odchudzić" ;) wybór padł na mąkę ;) zamiast białej pszennej mąki użyliśmy pełnoziarnistej mąki orkiszowej ;)

tak powstała nasza receptura na...



ORKISZOWE MUFFINKI Z BANANEM I CZEKOLADĄ ;)

250g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
100g cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
+
200ml mleka
2 żółtka
2 białka
70ml oleju
1 banan
100g czekolady

Suche składniki mieszamy w misce, w drugiej misce mieszamy żółtka z mlekiem i olejem, w trzeciej miseczce ubijamy białka na sztywną pianę ;)
Zawartość dwóch pierwszych misek łączymy łyżką, dodajemy pianę z białek, delikatnie mieszamy i na końcu dodajemy pogniecionego widelcem banana i pokrojoną czekoladę ;)
Ciastem wypełniamy papilotki (z tej porcji wychodzi nam 12 muffinek) i pieczemy w temp. 190st. C przez ok. 20 minut ;)

SMACZNEGO ;)