środa, 24 czerwca 2015

Racuchy drożdżowe pani Ali i granitowa patelnia Ballarini

Przepis na racuchy dostałam od pani Ali dawno temu, ale jakoś nie składało się, żeby go wypróbować. Przede wszystkim dlatego, że zbyt późno wracaliśmy do domu... Rok szkolny jednak się kończy, zajęć po szkole coraz mniej, więc okazji do szaleństw w kuchni więcej ;)

Dzisiaj wróciliśmy stosunkowo wcześnie, a że dostałam do przetestowania granitową patelnię marki Ballarini, to od razu wiedziałam, że pierwsze na patelnię powędrują racuchy ;)

To był strzał w dziesiątkę ;) a właściwie dwa, bo i racuchy rewelacyjne, i patelnia... Szczerze mówiąc w patelni się zakochałam <3 miałam patelnie teflonowe, mam patelnie ceramiczne... teoretycznie można na nich smażyć bez tłuszczu, ale w praktyce... Praktyka dość mocno z teorią się mija :-(

Tym razem chciałam sprawdzić czy w przypadku granitu będzie podobnie, a było to moje pierwsze spotkanie z naczyniem wykonanym z granitu... Przestudiowałam instrukcję obsługi ;) umyłam patelnię, wysuszyłam, natłuściłam odrobinkę i postawiłam na gazie ;) po chwili termo point zmienił kolor ;) na patelnię powędrowały pierwsze racuchy. Jakże elegancko tańczyły po patelni ;) do końca smażenia nie używałam już tłuszczu, nic nie przywierało, nic się nie przypaliło, obyło się bez smrodu przypalanego tłuszczu ;) po zdjęciu ostatnich racuchów z patelni wyglądała ona jak.... przed pierwszym użyciem ;) 




Tyle o sprzęcie ;) teraz racuchy ;)
Nasłuchałam się w pracy jakie pyszne, jakie puszyste, jak szybko się je robi, że bez tłuszczu...
Dzisiaj nadszedł ten moment, kiedy miałam okazję zweryfikować te "ochy" i "achy" nad racuchami drożdżowymi ;)

Faktycznie - robi się je migiem ;) takim migiem, że ciasto podniosło mi ściereczkę nad miseczkę ;)
Migiem też znikają z talerzy ;) choć po tym jak urosło ciasto spodziewałam się sporej ilości racuchów i zastanawiałam się jakie będą na zimno, bo byłam pewna, że ciepłych nie zjemy...
Całkiem przypadkiem zostały 4 sztuki do zjedzenia na zimno - te które "pozowały" do zdjęć na patelni ;) 
Racuchy i na ciepło, i na zimno są puszyste, nie zbijają się, są przepyszne ;)
Nie powinniście jednak wierzyć mi na słowo ;) powinniście sami wypróbować przepis pani Ali ;) 
Rzucam więc przepisem - łapcie, róbcie racuchy i wcinajcie ;)

Racuchy drożdżowe pani Ali

400g mąki
2 jaja
30g świeżych drożdży
1,5 szkl. letniego mleka
1 łyżka cukru

Drożdże rozcieramy z cukrem i rozpuszczamy w letnim mleku. Do miski z przesianą mąką wbijamy jaja, a następnie wlewamy drożdże rozpuszczone w mleku i wszystko dokładnie mieszamy drewnianą łyżką. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia - ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Metalową łyżkę natłuszczamy olejem, nabieramy ciasto i nakładamy je na rozgrzaną patelnię. Racuchy smażymy na złoty kolor z obu stron. Łyżkę musimy dość często natłuszczać, bo inaczej ciasto nie będzie chciało "odchodzić" od łyżki.
Racuchy pięknie rosną i nie opadają nawet po wystygnięciu. Podajemy je oprószone cukrem pudrem lub z konfiturą ;) U nas zostały zostały zjedzone z nutellą śliwkową i konfiturą z gorzkich pomarańczy ;)

Smacznego ;)










środa, 20 maja 2015

Pieczone szparagi

Czekałam na nie długo i w końcu się doczekałam ;)
Znalazłam na targu wyjątkowo fajne zielone szparagi ;) cieniutkie, bez zdrewniałych końcówek... złapałam pęczek i pobiegłam do domu z mocnym postanowieniem upieczenia szparagów w masełku ;) Takie lubię ;) co ja gadam.... takie KOCHAM ;) za gotowanymi nie przepadałam i w sumie nadal nie przepadam, ale kiedyś znalazłam przepis na zupę szparagową. Żeby zrobić zupę należało upiec szparagi na maśle. Upiekłam i... przepadłam ;) przyznaję się bez bicia, że zupy wtedy nie udało mi się zrobić ;) nie było z czego - upieczone szparagi zostały wchłonięte zbyt szybko ;) wtedy dopiero pokochałam szparagi ;)

Chcecie spróbować? Nic prostszego ;)





SZPARAGI PIECZONE NA MAŚLE

1 pęczek szparagów - u mnie koniecznie zielone ;)
10 dkg masła
sól i pieprz do smaku

opcjonalnie - jajka 

Szparagi myjemy, odcinamy zdrewniałe końcówki (najlepiej wygiąć szparaga - jak pęknie to nie musimy odcinać niczego) i obieramy (jeśli szparagi są cienkie to ich nie obieram). Na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce układamy połowę pokrojonego w kostkę masła, na maśle układamy szparagi, doprawiamy solą i pieprzem i na nich układamy pozostałe masełko. Wstawiamy do nagrzanego do temperatury 220 st. C piekarnika na ok. 7 minut. Po tym czasie wyjmujemy blaszkę z piekarnika i staramy się poobracać szparagi ;) ja nie bawię się w obracanie każdego szparaga - mieszam na blaszce w prawo i w lewo ;) ponownie wstawiamy blaszkę do piekarnika na kolejne 5 minut ;)
Jeśli mamy ochotę na szparagi z jajkiem sadzonym to znów wyjmujemy blaszkę z piekarnika i wbijamy na nią jajko/jajka, solimy je i pieprzymy ;) i znów pieczemy ok. 5 minut - tak żeby białko się ścięło, a żółtko pozostało płynne ;) chyba, że lubicie inaczej ;)

Wyjmujemy szparagi (i ewentualnie jajka) z blaszki, polewamy roztopionym masełkiem ;) najlepiej smakują z pieczywem ;)

Smacznego ;)


wtorek, 19 maja 2015

Kotlety ziemniaczane

Po wielomiesięcznych przygotowaniach do Pierwszej Komunii Świętej Jasia jesteśmy już PO ;)
Lekko nie było, ale wszystko się udało ;)

Była uroczysta msza święta, było małe przyjęcie, tort i inne ciacha ;) Po tym wszystkim zostały nam wspomnienia, zdjęcia i.... calutka góra jedzenia ;) 
Ambitnie i z dużym zaangażowaniem jedliśmy to czego goście nie dali rady zjeść ;) I znów... "lekko nie było" :-D no bo ileż można jeść ziemniaki? ;) u nas w domu ziemniaki jemy średnio raz w tygodniu, ale na przyjęciu były i kluski śląskie, i ziemniaki... tych drugich zostało wyjątkowo dużo i żeby urozmaicić dzieciom posiłki matka zrobiła im... kotlety ziemniaczane ;)



KOTLETY ZIEMNIACZANE

1 kg ugotowanych ziemniaków
1 łyżka masła
10 łyżek startego żółtego sera
4 surowe żółtka 
sól i pieprz do smaku

jajko + bułka tarta = panierka

Obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, mielimy lub przepuszczamy przez praskę, do ciepłych ziemniaków dodajemy masło, żółty ser i żółtka. Mieszamy i odstawiamy do lodówki na co najmniej godzinę - chodzi o to, żeby masa dobrze wystygła - inaczej kotleciki będą nam się rozpadały w rękach w czasie formowania :/
Po wyjęciu masy z lodówki mokrymi dłońmi formujemy kotleciki, moczymy je w rozbełtanym jaju i obtaczamy w bułce tartej, po czym smażymy z obu stron na złoty kolor ;)
Kotleciki są chrupiące na zewnątrz i aksamitne w środku ;) rozpływają się w ustach ;)

Smacznego ;)

P.S. Mocno polecam ;) nawet jeśli ziemniaki musicie ugotować, bo "resztek" brak ;)

sobota, 2 maja 2015

Kokosowy śmietanowiec

Przygotowania do Pierwszej Komunii Jaśka wkraczają w decydującą fazę ;)
Jakiś czas temu siedliśmy sobie przy stole i zaczęliśmy wymyślać jakie ciasta "wjadą" na stół na przyjęciu komunijnym ;) Jasiek zażyczył sobie sernik - przepis podamy wkrótce ;) Monia zamówiła Leśny Mech ;) dzieciaki wspólnie ustaliły, że chcą jeszcze trufle bananowe, ciasteczka owsiane i... "jakieś inne ciasto" ;) Łaskawie zezwolili matce na upieczenie czegoś według własnego uznania ;)
Matkę ten zaszczyt tak znokautował, że nie wiedziała jakie ma być to "jakieś inne ciasto"... Z pomocą przyszedł facebook ;) pewnego dnia, na pewnej grupie pojawiło się zdjęcie i opis, że ciasto proste a pyszne ;) popatrzyła matka na składniki - jest kokos! jest dobrze! ciasto z kokosem musi być dobre ;) tak z urzędu ;) popatrzyła matka na pozostałe składniki - brakowało tylko śmietany 18%... następnego dnia matka kupiła śmietanę i... jakoś nie mogła się zebrać do pieczenia...

Dzień pieczenia "jakiegoś innego ciasta" nastał był wczoraj ;) powód był prozaiczny... śmietanie kończył się termin przydatności do spożycia, a matce kończył się czas na eksperymentowanie - Komunia już w następną niedzielę...

Zabrała się matka do roboty i oto efekt ;)


Ciasto wygląda pięknie, pachnie pięknie ;) musicie spróbować ;)

Kokosowy śmietanowiec

Ciasto:
6 żółtek
3 szkl. mąki tortowej
1 kostka masła/margaryny (250g)
1/3 szkl. cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

Masa kokosowo - śmietankowa:
6 białek
0,5 szkl. cukru
2 budynie śmietankowe (bez cukru!!!)
400g kwaśniej śmietany 18%
100g wiórek kokosowych

Do miski przesiać mąkę, dodać cukier, proszek do pieczenia, żółtka i posiekane zimne (!) masło. Zagnieść ciasto, 1/3 zawinąć w folię spożywczą i schować do zamrażalnika, resztą wyłożyć dno prostokątnej blaszki.
Śmietanę wymieszać z wiórkami kokosowymi. W wysokim naczyniu ubić białka ze szczyptą soli, gdy piana będzie już sztywna powoli dodawać cukier, następnie budynie i stopniowo, po jednej łyżce masę śmietanowo - kokosową. Sztywna dotąd masa zacznie rzednąć - spokojnie - tak ma być ;) jak wszystkie składniki się połączą można wylać masę na ciasto. Następnie wyjmujemy z zamrażalnika resztę ciasta i ścieramy je na grubych oczkach tarki na masę kokosowo - śmietanową. Całość pakujemy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 180 st.C przez ok. 50 - 60 minut ;)





Smacznego ;)


piątek, 1 maja 2015

Żurek na niepogodę

W tym roku pogoda nie sprzyja majówkowym wypadom. 
Siedzę w domu, trzęsę się z zimna, kicham, prycham i z całych sił walczę z zapaleniem krtani :-( mam czas do poniedziałku, kiedy to przygotowania do godziny ZERO czyli I Komunii Świętej Jaśka wkroczą w decydującą fazę ;)

Chorowanie, chorowaniem, ale jeść trzeba ;) zachciało mi się jakiejś zupy ;) jak zachcianka, to zachcianka ;) szybki przegląd szafki i.... jest! Zapomniany słoik z zakwasem <3

Zupkę już zjadłam ;) była pyszna i co najważniejsze - rozgrzała mocno ;) pewnie dlatego, że nie mogąc się jej doczekać zjadłam ją migiem - gorącą ;)



Żurek

3 litry wywaru warzywnego 
0,5 litra zakwasu na żurek
1 kiełbasa (u mnie czosnkowa)
10 dkg boczku wędzonego
1 cebula
3 ząbki czosnku
liść laurowy
3 ziarna ziela angielskiego
6 ziaren pieprzu czarnego
majeranek
śmietana 12%
sól i pieprz
+
ugotowane jaja ;)

Warzywa zalewamy zimną wodą i gotujemy ok. 30 minut. W tym czasie na patelni smażymy pokrojone w kostkę boczek, kiełbaskę i cebulkę. Warzywa wyjmujemy z garnka, dodajemy zakwas, zawartość patelni, ziarenka, liść laurowy i zmiażdżone ząbki czosnku. Gotujemy wszystko na wolnym ogniu ok. pół godziny. Dodajemy majeranek - sporo ;) tak, żeby było go widać ;) gotujemy jeszcze chwilkę, po czym odlewamy trochę zupy do miseczki i powoli wlewamy do tej miseczki śmietanę ;) ja dodaję 12% śmietanę, bo dzięki temu żurek jest jeszcze bardziej kwaśny ;) Zahartowaną śmietanę wlewamy do garnka z żurkiem, gotujemy jeszcze chwilkę i... gotowe ;)

Żurek podajemy z ugotowanym jajkiem ;)

Smacznego ;)